Ptasia grypa.
Historia pewnego hodowcy indyków z lubuskiego, wobec którego Powiatowa Inspekcja Weterynarii w Gorzowie Wlkp. zdecydowała się na likwidację całego stada. Bardzo szybko i pochopnie. Samo uznanie tego gospodarstwa za kontaktowe już było pochopne, bo nie było wystarczających przesłanek.
Nie zdecydowano się na wysłanie próbek do laboratorium w Puławach kiedy zwierzęta były jeszcze żywe, zrobiono to dopiero po zagazowaniu. Co było już zupełnie niezrozumiałe.
Likwidacja stada nastąpiła bardzo szybko i chwilę potem przeprowadzono u hodowcy kontrolę z zasad bioasekuracji nie stwierdzono żadnych naruszeń.
Trzy dni po zagazowaniu, okazało się, że nie było żadnej choroby. Mimo to, postępowanie trwało jeszcze 5 miesięcy, podczas którego hodowca miał nałożony zakaz hodowli i zakaz wstawienia zwierząt.
Co najgorsze – po tych 5 miesiącach wydano decyzję… o całkowitej odmowie wypłaty odszkodowania. Jako argumenty użyto, że nie było wystarczającej ilości mat, że trociny pływały w niecce dezynfekcyjnej, a także inne inne powody, które były tak naprawdę pretekstami. Co więcej – podawano np., że hodowca nie przestrzegał przepisów dotyczących… salmonelli.
Jak to się dalej skończyło – odpowiedź w wideo:
Brak podobnych artykułów.